
Czym one są ?
Mówiąc najprościej, wolne rodniki to atomy tlenu z elektronami nie do pary. Musimy wiedzieć, że wszystkie atomy tlenu są zbudowane w ten sposób, że po ich ostatniej orbicie powinna krążyć parzysta liczba elektronów.
Powinna, ale niestety nie zawsze tak jest – bywa, że jeden elektron gdzieś się zawieruszy i na ostatniej orbicie zamiast parzystej liczby krąży jeden.
Ten atom bez pary elektronów może zrobić dwie rzeczy: przekaże swój wolny elektron innej niesparowanej cząsteczce, albo musi szybko znaleźć brakujący element.
I na nasze nieszczęście, najczęściej wybiera tę drugą opcję. Rzuca się, często w sposób bardzo ostry i zjadliwy, na sąsiedni atom posiadający komplet elektronów i przywłaszcza sobie jeden, niszcząc przy okazji wszystko, co spotka na swojej drodze.
Teraz znowu biedny, ogołocony atom z nieparzystą liczbą elektronów, musi sam zostać myśliwym i zdobyć brakujący elektron i to niekoniecznie z atomu tlenu, usatysfakcjonuje go jakikolwiek atom, byle zdobyć elektron do pary.
I cały mechanizm zaczyna funkcjonować od nowa.
Takie plądrowanie naszych komórek ciała przez wolne rodniki, powoli, acz skutecznie niszczy ich harmonijną budowę ( DNA , błony komórkowe), powodując ich destrukcję, a nam niszcząc zdrowie.
Nie jest najgorzej, jeśli zachowuje się jakaś względna równowaga między wolnymi rodnikami a antyoksydantami, które je neutralizują. Bo tak naprawdę wolne rodniki, ale tylko w rozsądnych ilościach, są nam potrzebne, na przykład do unicestwiania mikrobów chorobotwórczych ( tak uparcie i niezmordowanie wykradają elektrony białkom i kwasom dezoksyrybonukleidowym wirusa, aż ten przestaje istnieć).
Kiedy jednak wolne rodniki zaczynają rozmnażać się bez opamiętania – wówczas zaczynają zagrażać naszemu zdrowiu a często i życiu.
Skąd się wzięły w naszych organizmach?
To jest niestety ciemna strona dającego życie tlenu.
Otóż w czasie mechanizmu oddychania, przekształcania tlenu w energię, fragmenty jego cząsteczek wydostają się spod kurateli i uwalniają jako wolne rodniki tlenowe.
Dzieje się tak również w czasie procesów metabolicznych, głównie podczas spalania wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, zbyt szybko ulegających utlenieniu.
Powstawanie wolnych rodników przyspiesza także przedłużające się działanie silnego stresu, palenie papierosów, lekarstwa, promieniowanie ultrafioletowe (zbyt długie opalanie się!), a także spaliny, które wdychamy wraz z powietrzem
Sporo jest tych „przyspieszaczy”. A to niestety jeszcze nie wszystkie.
Całkiem sporą grupę „wandali” dostarczamy naszym organizmom razem z jedzeniem – mocno przetworzonym, z dużą ilością konserwantów, z produktami smażonymi, grilowanymi i wędzonymi.
Jak nam szkodzą?
Bardzo długa jest lista chorób które powoduje (lub znacznie nasila) zbyt duża ilość wolnych rodników w naszych organizmach.
Na pierwsze miejsce wysuwa się miażdżyca naczyń krwionośnych, niewydolność wieńcowa i choroby nowotworowe.
Ale także zaćma, zapalenia stawów, ogólne obniżenie naszej odporności i co jest szczególnie istotne dla kobiet – powoduje drastyczne zmniejszenie ilości naturalnego kolagenu, co nieuchronnie prowadzi do szybszego starzenia się naszej skóry i całego organizmu.
Antyoksydant? Co to takiego?
To nasz wielki sojusznik w walce ze skutkami działań wolnych rodników. Mogą nim być różne substancje mineralne, witaminy, enzymy produkowane przez organizm, hormony (melatonina, czy DHEA) czy zioła.
Antyoksydanty starają się wymieść ile tylko potrafią wolnych rodników, zanim jeszcze nam zaszkodzą, a kiedy już niestety do tego dojdzie, walczą, aby zminimalizować zniszczenia.
Polega to albo na przekazaniu im utleniającego elektronu, albo na poskromieniu ich poprzez połączenie się z nimi i stworzenie odrębnego związku chemicznego.
W zasadzie nie jest ważne skąd pochodzi i jak działa dany antyoksydant – ważne jest aby błyskawicznie wyczyścił nasz organizm z wolnych rodników, zanim te zrujnują nasz organizm.
Czy możemy z nimi wygrać?
Jeśli będziemy mieli do swej dyspozycji stosowną ilość antyoksydantów – mamy szansę.
Warzywa i owoce to nasz największy sprzymierzeniec
Ostatnie badania obaliły wcześniejsze teorie dowodzące, że najsilniejszymi antyoksydantami są: witaminy C i E, karoteny, cynk, selen i część nienasyconych kwasów tłuszczowych.
Owszem są, ale o wiele intensywniej zachowują się w tym względzie polifenole, przede wszystkim antocyjany, które są równocześnie barwnikami roślinnymi, stąd wniosek, że to rośliny są naszymi największymi sprzymierzeńcami w tej walce.
Najważniejsze wśród nich, wspomniane antocyjany – barwiące rośliny na czerwono, niebiesko i fioletowo – strzegą nas przed promieniowaniem UV – występują głównie w aronii, borówce czernicy, czarnym bzie, żurawinach i czerwonych winogronach.
Z kolei flawonidy – żółte barwniki – w które bardzo zasobne jest ziele gryki, liście miłorzębu japońskiego, a także kwiat głogu i bzu czarnego, również mają spore działanie antyoksydacyjne, a równocześnie uszczelniają naczynia krwionośne i nie pozwalają na tworzenie się zakrzepów.
I wreszcie trzeci rodzaj barwników – karotenoidy – barwniki żółte i pomarańczowe występujące w pomidorach, czerwonej papryce, marchwi obniżają ryzyko zachorowań na raka i choroby serca.
Widzimy więc, że walka z wolnymi rodnikami wcale nie musi być beznadziejna, bo antyoksydanty występują w większości warzyw i owoców, wystarczy po nie często sięgać.