
Morfeusz i koguty…
Według mitologii greckiej Morfeusz był bogiem marzeń sennych, synem Hypnosa – boga snu i bratankiem Tanatosa – boga śmierci.
Szczęśliwi są ludzie, którzy potrafią w objęciach Morferusza spędzać 7-8 godzin na dobę.
Kiedyś wszystko było proste – rano pianie kogutów i promienie słońca budziły ludzi ze snu i dawały znak, że czas najwyższy wstawać do pracy. A wieczorem zachodzące słoneczko pozwalało na powrót do domu, odpoczynek i sen.
W dzisiejszych czasach wszystko stało się bardziej skomplikowane. Mamy sztuczne oświetlenie, a żyjemy nie tylko pracą – dysponujemy wieloma przyjemnościami dostępnymi o dowolnej porze dnia i nocy.
Pojawia się tylko jedna trudność – nadal dosyć intensywnie reagujemy na zmiany natężenia światła. Jeśli w naszym otoczeniu jest go za dużo ( z ekranów, monitorów czy po prostu żarówek) – wówczas nasze organizmy produkują mniej melatoniny. To hormon produkowany przez niewielki gruczoł zwany szyszynką, mający wpływ na nasze zasypianie i właściwą regulację rytmu snu i czuwania ( żadna faza snu nie jest pominięta, mamy marzenia senne). A kiedy wydzielamy mniej melatoniny, to nawet po zgaszeniu wszystkich świateł sen nie chce przyjść.
Możemy wprawdzie połknąć tabletkę, ona sprawi, że zaśniemy w miarę szybko, ale przy okazji pozbawi nas najważniejszej fazy snu – REM, odpowiedzialnej za regenerację układu nerwowego i uporządkowanie pamięci.
Ile potrzebujemy snu aby się zrelaksować i odpocząć?
W zasadzie nie ma na to ścisłej reguły. Naukowcy z University of Edinburgh wykazali w swych badaniach, że potrzebę określonej ilości snu mamy zapisaną w genach. Jednym wystarcza pięć godzin, inni potrzebują dziesięciu, a osiem godzin snu zalecane przez lekarzy nie jest wiążącą regułą.
Napoleon Bonaparte na przykład sypiał bardzo mało – około 4 godzin na dobę (chociaż zdarzało mu się zapadać w 15-to minutową drzemkę nawet na polu bitwy) i twierdził wręcz, że „tylko durnie i herlaki potrzebują dużo snu”
A Leonardo da Vinci spał jeszcze mniej – jemu wystarczały 3 godziny podzielone jednak na 15 minutowe cykle ( tzw. sen polifazowy).
Równie niewiele snu potrzebowali Wiktor Hugo i Winston Churchill.
Z kolei Albert Einstein był strasznym śpiochem, spędzał w łóżku nawet 10 godzin na dobę, a swoją teorię względności prawdopodobnie stworzył właśnie tam.
Przeprowadzono jakiś czas temu eksperyment, polegający na badaniu jaki wpływ na organizm człowieka będzie miał 200 godzinny maraton czuwania. I co się okazało – po dwóch bezsennych nocach zaczęły się u badanego halucynacje wzrokowe, po 100 godzinach nastąpiło znaczne pogorszenie pamięci i problem z rozwiązywaniem prostych logicznych zadań, a po 170 godzinach zaczęły pojawiać się zaburzenia poczucia tożsamości.
Po doprowadzeniu eksperymentu do końca badany spał 17 godzin bez przerwy, co pozwoliło mu na pozbycie się wszystkich zaburzeń i powrót do normalnego funkcjonowania.
Spokojny sen = lepsza pamięć!
Istnieją niezaprzeczalne dowody naukowe na fakt, że niedobory snu zmniejszają naszą ogólną odporność na choroby, powodują przybieranie na wadze, chroniczne zmęczenie, ale mają również zgubny i niszczący wpływ na nasze mózgi. Nadwyrężają ich funkcje poznawcze, zdolność zapamiętywania, uczenia się , koncentracji, rozumienia i interpretacji.
Interesujący może być jednak fakt, że, według badań, do marazmu i apatii komórek mózgu w jednakowym stopniu przyczynia się niedobór jak i nadmiar snu. Maksymalną błyskotliwością i lotnością umysłu odznaczają się ludzie śpiący około 7 godzin na dobę i chyba taka właśnie ilość jest optymalna dla naszego zdrowia.
Istotne odchylenia w obie strony mogą być bardzo dotkliwe, zwiększają bowiem ryzyko zachorowalności na chorobę Alzheimera.
Jak obłaskawić bezsenność…
Bezsenność gnębi w przybliżeniu około 15% Europejczyków, chociaż tak naprawdę każdy z nas doświadcza czasem bezsenności.
Testy przeprowadzone na szczurach, którym udaremniono próby snu, ukazały jak drastycznemu zaburzeniu ulegają ich podstawowe funkcje życiowe. Najpierw spadała im temperatura ciała, potem zaczynały błyskawicznie chudnąć, mimo, że jadły dwukrotnie więcej nią normalnie, aż w końcu, po 21 bezsennych dobach – zdychały.
Co najczęściej przeszkadza nam w słodkim, spokojnym śnie?
Z tym bywa różnie. Jednym przeszkadzają problemy w domu lub w pracy, skołatane nerwy, innym zbytnia wrażliwość na zmiany pogody, jeszcze innym pełnia księżyca…
Generalnie możemy powiedzieć, że największym złoczyńcą jest tutaj stres, bo w czasie stresu niepodzielnie rządzi nami kortyzol (hormon stresu) i jesteśmy wówczas gotowi do walki a nie do relaksu i odprężenia.
Aby obłaskawić bezsenność musimy stawić czoła naszym wewnętrznym demonom i tak ustawić rytm życia, który jest zależny od pory dnia i roku, aby nauczył się odróżniać dzień od nocy.
To naprawdę nie jest trudne – wystarczy wprowadzić do swojego życia trochę mądrych i racjonalnych zasad, nauczyć się właściwie oddychać i odżywiać, umiejętnie rozładowywać stres ucząc się technik relaksacyjnych … i to w zasadzie wszystko.
Problemy z bezzsennością miną jak zły sen!